Lokalizacja zawodów: Toruń, kujawsko-pomorskie

Blisko 10.000 koni mechanicznych, skrytych pod maskami driftowozów i rallycrossowych maszyn, wzięło udział w uroczystych zawodach przygotowanych z okazji Święta Niepodległości. Na torze MotoPark, aż przez dwa dni toczono walki zderzak w zderzak i bok w bok. Okazją do świętowania był również powrót rallycrossu do grodu Kopernika, i to od razu w mistrzowskim wydaniu.

W niedzielę i poniedziałek na torze MotoPark odbyły się VI i VII rundy tego wyścigowego serialu Rallycross CUP. Zawody rozegrano w ramach "Święta Mocy", wspólnie z Driftingowym Pucharem Niepodległości.

W Toruniu wystartowało 23 kierowców rallycross oraz 20 kierowców driftingowych. Harmonogram był wypełniony po brzegi wyścigami i pokazami, zgromadzona na torze jak i przed ekranami komputerów publiczność mogła więć cieszyć oko przejazdami przez całe dwa dni.

Pierwszego dnia w klasie SuperCars tryumfował Marcin Wicik w charakterystycznym dla siebie pomarańczowym Fordzie Fiesta. Kierowca Transit Center nie zapomniał jak się jeździ szybko i efektownie, choć wyścigowy kask już dawno zawiesił na kołku. Niedzielna runda należała zdecydowanie do gospodarza imprezy, który ani razu nie oddał prowadzenia zarówno w biegach kwalifikacyjnych, jak i podczas samych finałów. Skutecznie wypracowywana przewaga na przyczepnych partiach toru, nawet po objechaniu niemal pod koniec wyścigu Joker Lapa, nie odebrała Wicikowi prowadzenia.

Chrapkę na zwycięstwo miał też Adam Kozak, który starannie budował swoje czteronapędowe Clio na toruński rundy. Jeżdżący niezwykle agresywnie i widowiskowo reprezentant "Rzemieślnika" trzymał się blisko tylnego zderzaka Fiesty. Jednak pościg za liderem zakończył się równie efektowną... wizytą poza torem. Na szczęście, determinacja zawodnika zwyciężyła i mimo dotkliwych uszkodzeń francuskiej wyścigówki, przez noc udało się odbudować auto. Drugiego dnia, pod nieobecność Marcina Wicika, ze zwycięstwa cieszył się Łukasz Zoll, który w Toruniu zaprezentował swoją nową broń czyli Skodę Fabię MKI. O sporym pechu może mówić Robert Czarnecki - w niedzielę urwał koło w swoim Lancerze, a dzień później, tuż po starcie w finale, posłuszeństwa odmówiła skrzynia biegów.

Krzysztof Skorupski (VW Polo) i Kamil Sokołowski (Skoda Fabia) samotnie reprezentowali klasę Super 1600, ale w finale pokazali dobrą jazdę pościgową. Po zwycięstwo sięgnął Krzysztof Skorupski, który na szerokiej toruńskiej patelni wyciskał ze swojego Polo maksimum siły. Niezwykle widowiskowa jazda jednego z twórców cyklu Rallycross CUP, nagradzana była na trybunach oklaskami.

Najliczniejsza była klasa SuperNational. Tutaj posypały się zderzaki, błotniki i koła. Pierwszego dnia tryumfował Marcin Perzyna w BMW. Miejscowi kibice mogli oglądać też debiut kolejnego z "miejscowych" zawodników- Dariusza Topolewskiego. Znany z rajdowych amatorskich tras kierowca Oponeo Motorsport dzielnie radził sobie na zdradliwiej i zmieniającej się nawierzchni. Za kierownicą Opla Astry GSi, z przygodami i awarią skrzyni biegów, wywalczył 9. miejsce.

W poniedziałek, próbował powtórzyć wynik i również walczył o zwycięstwo, jednak w finale po wyjściu z Joker Lapa zderzył się z Konradem Kacprzakiem w Oplu Astra. W mocnym starciu Opla z BMW bardziej wytrzymała okazała się Astra. BMW niestety zostało już na torze, a Perzyna musiał wycofać się z wyścigu. Konrad Kacprzak dowiózł pierwsze miejsce do mety VII rundy Rallycross Cup.

Podczas długiego weekendu kierowcy przypomnieli kibicom dawne lata świetności i piękna rallycrossu, który był stałym elementem sportowej części Torunia. Dzięki pracy wielu osób i wsparciu PZM oraz miasta, ta dyscyplina odradza się tutaj i wszyscy mają nadzieje, że zostanie już na długo.

Galeria fot. Michał Jasiński