Lokalizacja zawodów: Stary Kisielin k/Zielonej Góry, lubuskie

Kategorie dla najmłodszych, uczestniczących w najważniejszych krajowych pucharach, skupiają chłopców i dziewczęta w wieku od ośmiu do dwunastu lat. Czasami do oficjalnej sportowej rywalizacji dopuszcza się nawet siedmiolatków. Jednym z tak młodych zawodników, którzy w tym roku uzyskali licencję, jest Maksym Guranowski z Automobilklubu Toruńskiego.

Region kujawsko-pomorski od dawna słynie ze zdolnego kartingowego narybku i dobrego szkolenia młodzieży. Kończący się sezon potwierdził, że ten rejon kraju w dalszym ciągu jest znaczącą siłą w motosporcie dla najmłodszych.

Marcin wypadł na szóstkę

W nieoficjalnych mistrzostwach Polski młodzików, czyli Pucharze Polskiego Związku Motorowego, poza wspominanym siedmioletnim torunianinem ścigało się jeszcze kilku innych reprezentantów klubów z Kujawsko-Pomorskiego. Jednym z nich był Marcin Brzeziński, zawodnik wielokrotnych drużynowych mistrzów kraju, czyli Bydgoskiego Towarzystwa Motorowego. Młody bydgoszczanin ostatecznie uplasował się w czołówce tego czempionatu. Sezon w kategorii Młodzik 60 zakończył na szóstej pozycji. Na identyczne miejsce liczy w bardzo silnie obsadzonym Mini ROK-u.

Brzeziński obecnie koncentruje się głównie na utrzymaniu miejsca w pierwszej szóstce swojej kategorii w prestiżowym Pucharze ROK. W związku z tym zespół jedenastoletniego zawodnika BTM-u postanowił zrezygnować z udziału w dwóch ostatnich rundach Pucharu PZM, czyli nieoficjalnych mistrzostw Polski w M60, które w przedostatni weekend sierpnia odbyły się na torze WallraV Race Center w Starym Kisielinie k. Zielonej Góry.

- Walka w ROK-u pewnie będzie trwała do ostatniego wyścigu sezonu, w Młodziku w naszym przypadku chyba wszystko już jest jasne: raczej nie wskoczymy już wyżej, spaść w klasyfikacji generalnej też już nie możemy. Różnice punktowe są tu dość znaczne - przekonywali przed ostatnimi zawodami w Starym Kisielinie Marcin i jego tata, Ireneusz Brzeziński.

Jak się później okazało szansa na piąte miejsce w "generalce" Pucharu PZM 2011 była jednak realna. Szymon Szyszko zajmujący przed ostatnimi zawodami tą właśnie lokatę, ostatecznie również nie wziął udziału w obu rundach czempionatu. Zespół Marcina Brzezińskiego nie zamierza jednak rozpaczać nad przysłowiowym rozlanym mlekiem.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni z szóstego miejsca w całym cyklu - podkreślają bydgoszczanie. - To w końcu dopiero nasz drugi sezon w kartingu, a już widać, że coraz bardziej zaczynamy liczyć się w krajowej czołówce. Mamy zamiar utrzymać to tempo rozwoju. Jeśli tak się stanie, to przyszły rok powinien być jeszcze lepszy od dobrego obecnego.

Michał tuż za podium mistrzostw

Jeszcze bliżej podium Pucharu PZM był inowrocławianin Michał Kasiborski. Młody kartingowiec MK-Speed Racing Teamu sezon 2011 w kategorii Młodzik 60 zakończył na wysokim, czwartym miejscu.

- Miejsce dobre, choć przez sportowców z reguły najbardziej nie lubiane, bo, jakby nie patrzeć, tuż za "pudłem" - stwierdza inowrocławianin.

Reprezentant Automobilklubu Inowrocławskiego podczas jedenastej i dwunastej rundy pucharu wypadł na czwórkę, dosłownie na czwórkę, gdyż większość zajmowanych przez niego w te dwa dni pozycji, to właśnie lokaty odpowiadające miejscu z "generalki" całego sezonu.

Sobota zaczęła się od czwartego miejsca podczas regulacji gaźników, czyli pierwszej sesji treningowej. Podczas oficjalnej czasówki, czyli treningu kwalifikacyjnego, Michał Kasiborski uzyskał trzeci rezultat. Nieznacznie szybsi byli jedynie z lider mistrzostw Jan Krencisz i trzeci w tym zestawieniu Oskar Kałuża. Wicelider Piotr Parys z Automobilklubu Wschodniego w Lublinie uzyskał nieco gorszy wynik od inowrocławianina. Dzień później zawodnik MK-Speed Racing Teamu ponownie zanotował trzeci czas sesji kwalifikacyjnej. Odrobinę szybciej swoje najlepsze okrążenia pokonali Parys i Krencisz. Czwarty był Kałuża.

W obu sobotnich odsłonach finału kolejność pierwszej trójki wyglądała identycznie: Parys-Krencisz-Kałuża. Kasiborski dwukrotnie był czwarty.

W niedzielę było jeszcze ciut lepiej, choć nie zabrakło też odrobiny niedosytu. W pierwszym biegu Michał dotarł do mety na trzeciej pozycji po zaciętej walce z Kałużą. W ostatnim wyścigu tegorocznej rundy pucharu niemal od startu do mety trwała jeszcze bardziej zażarta walka o miejsca. Stawka w czołówce tasowała się niemal bez przerwy. Reprezentant MK-Speed Racing przez pewien czas zajmował nawet drugą lokatę i był bliski wysforowania się na czoło wyścigu. Przymierzając się do wyprzedzenia lidera, inowrocławianin odszedł nieco na zewnętrzną, co wykorzystał jeden z rywali, jadący tuż za jego plecami. Bezpardonowym atakiem zepchnął Kasiborskiego na dalsze miejsce. Michał w wyniku tego manewru nie tylko stracił pozycję w pierwszej trójce, ale i został wyprzedzony przez Litwina Gustasa Grinbergasa. Kartingowiec pochodzący z okolic Inowrocławia nie dał za wygraną i postanowił odzyskać stracone "oczka". Walka trwała do ostatnich centymetrów kilkunastokilometrowego dystansu. Kasiborski zdołał uporać się z Grinbergasem, z Kałużą na metę wpadł niemal równo. O setne sekundy szybszy okazał się jednak reprezentant Automobilklubu Zielonogórskiego DUET.

Dobra postawa w niedzielę nie starczyła na odrobienie wcześniejszych strat. W tegorocznych mistrzostwach kategorii Młodzik 60 ścigało się dwudziestu zawodników. Teraz nastąpi weryfikacja ostatecznych wyników. Wszystko wskazuje na to, że tytuł mistrzowski trafi do reprezentanta Automobilklubu Wielkopolski - Jana Krencisz. Na kolejnych miejscach w tym sezonie uplasowali się Piotr Parys i Oskar Kałuża.

Marcel walczył do ostatniego wyścigu

O jeszcze większym niedosycie pod koniec sezonu może mówić Marcel Jastrzębowski, ścigający się w barwach BTM-u.

Zawodnik z Głowna, reprezentujący bydgoski klub, jest dopiero na początku swojej kartingowej kariery. Mimo tego zdążył już sporo zawojować na kartingowych torach w naszym kraju. Utalentowany głownianin, dla którego prawdziwa przygoda z motosportem dopiero się rozpoczyna, przebojem wdarł się do czołówki swojej kategorii E-60.

Do tytułu drugiego wicemistrza Pucharu Easykart w "sześćdziesiątkach" zabrakło naprawdę niewiele. Walka o podium pomiędzy Marcelem Jastrzębowskim, a Janem Antoszewskim z Automobilklubu Wielkopolski trwała w zasadzie do ostatniego wyścigu sezonu. Wielkopolanin wytrzymał jednak presję, nie zawiódł również jego sprzęt, tak więc reprezentant BTM-u nie dał rady zniwelować niewielkiej straty punktowej, choć faktem jest, że ostatnie dwa biegi rozstrzygnął na swoją korzyść.

Decydujący okazał się przedostatni dzień rywalizacji, czyli sobota 20. sierpnia. Zaczęło się całkiem obiecująco. Regulację gaźników, czyli pierwszą sesję treningową wygrał triumfator całego cyklu Filip Wójcik z Automobilklubu Radomskiego. Drugi był Antoszewski, a trzeci Jastrzębowski. Starta zawodnika z Głowna do rywala wyniosła jednak zaledwie? cztery tysięczne sekundy. Podczas oficjalnej czasówki, czyli treningu kwalifikacyjnego ponownie najlepszy czas okrążenia "wykręcił" Wójcik. Drugi dosyć niespodziewanie był reprezentujący Automobilklub Morski Maciej Chrupek, trzeci ? Marcel Jastrzębowski. Antoszewski uzyskał dopiero piąty rezultat. Konkurentów rozdzielił Maciej Szyszko, kolejny z zawodników Automobilklubu Morskiego.

Niestety, oba wyścigi finałowe potoczyły się nie do końca po myśli Marcela. W klasyfikacji indywidualnej całej dziewiątej rundy pucharu swoje mistrzostwo potwierdził Wójcik. Druga lokata przypadła Antoszewskiemu, a trzecia Mikołajowi Cegielskiemu z Klubu Motor Sport Koszalin. Jastrzębowski zajął piątą pozycję. W ten sposób zawodnik klubu z Wielkopolski nad mieszkańcem Głowna tuż przed decydującą rundą mistrzostw zyskał dodatkowe 21 punktów przewagi.

W niedzielę w obu odsłonach finałowej rywalizacji walka o czołowe pozycje była niezwykle zażarta. Zawodnicy na dystansie miejscami zamieniali się wielokrotnie. Bardzo dobrze w tych starciach zaprezentował się Marcel Jastrzębowski. W przedfinale minimalnie przegrał jedynie z Cegielskim, za swoimi plecami zostawiając zarówno Wójcika, jak i Antoszewskiego. Cała ta czwórka na metę wpadła niemal równocześnie. Różnica pomiędzy pierwszym, a czwartym zawodnikiem tego biegu wyniosła raptem jedną trzecią sekundy!

Marcel Jastrzębowski dobrze pojechał też w ostatnim wyścigu sezonu, czyli finale dziesiątej rundy Pucharu Easykart 2011. W pokonanym polu ponownie pozostawił m.in. Jana Antoszewskiego. Szybsi od zawodnika Bydgoskiego Towarzystwa Motorowego byli jedynie Mikołaj Cegielski i Filip Wójcik. Dobra postawa głowniania na samo zakończenie sezonu okazała się jednak niewystarczająca do tego, ażeby wskoczyć na "pudło" całego cyklu.

arówno sam zawodnik, jak i jego sztab nie załamują jednak z tego powodu rąk. Wprost przeciwnie! Cały team cieszy się z tegorocznych wyników i wierzy, że dzięki dalszej regularnej oraz ciężkiej pracy kolejny sezon będzie jeszcze lepszy od tego, właśnie się kończącego.

Kartingowy ROK jeszcze się nie zakończył

Choć rywalizacja w większości ogólnopolskich cykli (w tym m.in. Pucharze PZM i Pucharze Easykart) dobiegła końca właśnie 21. sierpnia, Puchar ROK jeszcze się nie zakończył. Ostatnie dwie rundy tych zmagań odbędą się we wrześniu w ramach Europejskiego Finału ROK.

W bieżącej klasyfikacji kategorii Mini ROK widnieją aż 34 nazwiska młodych adeptów kartingu. Marcin Brzeziński w tym zestawieniu jest naprawdę wysoko - także tu zajmuje szóste miejsce. Choć sierpniowe zawody pod Zieloną Górą poukładały się dla niego w kratkę, wysoką lokatę udało się utrzymać.

Sobotnia rywalizacja ROKersów dla reprezentanta Bydgoskiego Towarzystwa Motorowego była niezbyt szczęśliwa - dotyczy to zwłaszcza czasówki i pierwszego z wyścigów. Dopiero w decydującej odsłonie finału Marcin miał szansę zaprezentować swoje prawdziwe możliwości. Brzeziński pokazał lwi pazur i po raz kolejny w tym sezonie przebijał się z odległych pozycji do przodu, mijając na dystansie kolejnych rywali. Pogoń za czołówką okazała się skuteczna, jednak na wyprzedzenie topowych rywali zabrakło paru okrążeń. Ostatecznie skończyło się na szóstym miejscu, które, jak widać, chyba na dobre przylgnęło do bydgoszczanina w tym sezonie. W sobotnim finale Mini ROK-a najszybszy okazał się Jan Krencisz.

Niedziela zaczęła się od bardzo dobrego, piątego rezultatu podczas regulacji gaźników. Trening oficjalny, czyli kwalifikacje to z kolei niemal równie dobre, bo szóste miejsce, choć bardzo niewiele zabrakło do wyższych pozycji. Z Litwinem Ignasem Dagilisem Marcin przegrał o zaledwie kilka setnych sekundy. Do drugiego w tej czasówce Marcela Grudzińskiego z GKM Bałtyku Gdynia stracił raptem ćwierć sekundy.

Pierwszy z wyścigów to ponownie ogromny pech. Tuż przed startem zawiodło zasilanie.
- Tu awaria absolutnie nie miała prawa się pojawić, bo po poprzednich zawodach kupiliśmy zupełnie nowy akumulator - mówi Ireneusz Brzeziński, tata i jednocześnie menedżer młodego zawodnika. - Teraz staram się wyjaśnić, jak stało się to, co po prostu nie miało prawa się stać.

Karta udało się jednak odpalić, jednak Marcin do wyścigu wyjechał za późno i został przez sędziów ściągnięty z toru. W drugim biegu kłopoty Brzezińskiego już omijały, dzięki czemu zawodnik BTM-u ponownie mógł skupić się wyłącznie na sportowej rywalizacji. Raz jeszcze udało mu się na dystansie minąć całą grupę konkurentów.
Marcin Brzeziński utrzymał przewagę nad rywalami. Zajmujący siódmą pozycję w "generalce" całego cyklu Michał Kasiborski do bydgoszczanina traci jednak bardzo niewiele, bo zaledwie dziesięć punktów. Zespół zawodnika z Bydgoszczy wierzy w utrzymanie szóstego miejsca do końca sezonu. Na tą samą lokatę liczy jednak też MK-Speed Racing Team. Ostatnia odsłona rywalizacji zapowiada się więc niezwykle emocjonująco.

Galeria fot. Łukasz Żuchowski