Frekwencja na zawodach była nieco niższa niż zazwyczaj, ale tego można było się spodziewać. Rajdy organizowane na nawierzchni szutrowej sieją spustoszenie w modelach, stąd nie każdy decyduje się na udział w tak wymagającej imprezie. Do tego sytuację w niedzielnych zawodach utrudniał porywisty wiatr, a w tle grał silnik... driftowozu.

Wszystkie trzy odcinki specjalne 9. Rajdu Kopernika zlokalizowane były na szutrowych prostych toruńskiego toru rallycrossowego. Zbudowane dzień wcześniej przetrwały w niezmienionej formie prawie 24-godziny, mimo mocno niesprzyjających warunków pogodowych.
- Do budowy zastosowaliśmy specjalne kołki, którymi mocuje się płyty ociepleniowe do budynków - mówi Bogusław Kurtyka, którego przy budowie trasy spotkaliśmy już w sobotę - Mam również wiertarkę, którą najpierw wiercę otwory w ziemi, aby potem solidnie przymocować "gumowe krawężniki".

Na liście startowej 9. Rajdu Kopernika znalazło się ponad trzydzieści nazwisk. Wśród nich aktualny lider rajdowej "generalki" - Jakub Chomicki z Warszawy. W gronie "twardzieli" nie zabrakło też Pawła Świtajskiego oraz Radka Schenkera, którzy jeszcze przed rajdem mieli największe szanse "ukraść" warszawiakowi pierwsze miejsce.

Zanim kierowcy ruszyli na oesy, minutą ciszy uczczono pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej. Dzień rajdu przypadał bowiem w pierwszą rocznicę tego niezwykle tragicznego wydarzenia.

Pierwszy oes należał do Pawła Świtajskiego, który wyprzedził warszawską parę - Jakuba Chomickiego i Michała Wieczorkowskiego. Zapowiadała się więc ostra walka pomiędzy "grupą warszawską" a gospodarzami. Niestety w nienajlepszej dyspozycji był w tym dniu Radek Schenker. Zawodnik Arat Rally Team notował czasy pośrodku tabeli i nie był w stanie włączyć się do rywalizacji o podium. "Gizbern", po pierwszym zwycięstwie, na kolejnych odcinkach musiał już uznać wyższość modelarzy z Warszawy. Jednak równe tempo i brak awarii, o które w takim rajdzie nie było trudno, pozwoliło Pawłowi Świtajskiemu zająć dobrą czwartą lokatę w generalce.

Na brak zajęć nie narzekali w tym dniu "safeciarze". Popularnie nazywani przez organizatorów "Serwis" jest to grupa modelarzy, która zabezpiecza odcinek specjalny przed nieplanowanym wypadnięciem rajdówki z trasy. Kamienie i piasek niemal bez przerwy blokowały układy kierownicze małych rajdówek. Błyskawicznie padała wtedy komenda "Serwis! Kamień!". Safeciarz podbiegał do auta, odwracał je do góry "nogami" i energicznymi ruchami wytrząsał z podwozia solidne dawki piasku i kamieni. Auto po odzyskaniu możliwości skręcania kołami wracało na odcinek i kontynuowało jazdę. Aż do kolejnej, piaskowej blokady.

Z powodu awarii zawodów nie ukończyło kilku zawodników. Michał Rygielski na piątym odcinku ukręcił zębatkę. Podobny los spotkał też Mariusza Bednarskiego. Paweł Rybacki mimo dobrych czasów na początku zawodów, przed siódmym oesem stracił nagle model. Rajdówka została uwięziona w bagażniku samochodu, a wraz z nią... kluczyki.

Bardzo dobrą postawę zaprezentował Jakub Chomicki, zwyciężając aż cztery z dziewięciu odcinków specjalnych oraz cały rajd. Ze stratą 24. sekund drugi na mecie zameldował się Eryk Zieliński z Warszawy, dla którego te zawody również okazały się szczęśliwe. Wywalczone drugie miejsce pozwoliły warszawskiemu kierowcy awansować w klasyfikacji generalnej na trzecie miejsce (z siódmego). Debiutujący w rajdowych zawodach modeli RC Artur Orzeł, również z Warszawy, wykręcił na "Koperniku" trzeci czas.

Zobacz klasyfikację generalną 9. Rajdu Kopernika [PDF] 

Galeria fot. Michał Jasiński