V runda Rallycrossowych Mistrzostw Torunia zawitała na toruńską miniaturyzację toru rallycrossowego. Przebudowana trasa, urozmaicona nowymi, szutrowymi łukami nie była już dla większości zawodników zaskoczeniem. Jedynie dla Igora Stasza spotkanie z rallycrossowym torem było nowym wyzwaniem - warszawski kierowca, mimo półmetku sezonu, debiutował w tej dyscyplinie "małego motorsportu". Rajdowe doświadczenie i mistrzowski tytuł nie zapewniły jednak bezpiecznej przewagi na kolegami i o punkty trzeba było ostro powalczyć.

Do rywalizacji w najmocniejszej Dywizji I zgłosiło się dwunastu zawodników. W walce o pudło oglądać mogliśmy po raz kolejny kierowców z Akademii Modelarskiej Rallycross z Brzezin k/Łodzi, którzy tym razem przebudowali swoje maszyny pod specyfikę toruńskich zawodów i coraz dzielniej radzili sobie w tak wymagających warunkach. Zaskoczeniem dla organizatorów i rywali było zgłoszenie się do zawodów rajdowego mistrza Torunia, Igora Stasza, który pod nieobecność Tomka Bullera chciał nieco namieszać w stawce. Ostatecznie czarnym koniem V rundy Rallycrossu został... Łukasz Wajda.

Kierowca czarnego Audi R8 do tej pory obstawiał tyły swojej dywizji. W niedzielę pokazał jednak niewiarygodny spokój, opanowanie i szybką jazdę. Jak sam stwierdził, kluczem do sukcesu był... odpowiednio ustawiony tylny spojler (uśmiech). Już trening oficjalny zapowiadał sensację - Łukasz Wajda wykręcił na nim drugi czas. Szybszy był tylko Bartek Blachowski startujący Peugeotem 207. W kwalifikacjach jego czarne Audi bez kompleksów wyprzedzało bardziej doświadczonych kolegów. Torunianin szturmem wdarł się do finału, w którym, mimo walki musiał uznać wyższość swoich rywali, przekraczając linię mety na czwartej pozycji. O dużym szczęściu może z pewnością mówić Igor Stasz. Mimo nerwowej i nierównej jazdy w biegach kwalifikacyjnych, zawodnik z Chełma awansował do ścisłego finału, zwyciężając we wszystkich niższych finałach. W walce o złoto spotkał jednak Marka Słupczewskiego, który nie pozwolił sobie odebrać kolejnej wygranej. Kilke metrów przed metą reprezentant Slupeks Teamu wyprzedził rywala i jako pierwszy przekroczył linię mety. Podium uzupełnił Radek Schenker.

W dywizji II medale pomiędzy siebie rozdzielili faworyci zawodów: Piotrek Słupczewski, Krzysztof Świtajski i Michał Jasiński. Szyki próbowali pomieszać im Patryk Sybilski i Wiktor Świtajski, jednak tym razem ta sztuka się nie udała. Awansujący do finału A Wiktor tuż po starcie popełnił błąd, który nie pozwolił mu już dogonić rywali. Ostra walka toczyła się pomiędzy kierowcami Subaru - Krzysztofem Świtajskim i Michałem Jasińskim. Jeszcze na kilka metrów przed metą drugie miejsce należało do kierowcy Subaru Poland RC Teamu. Skuteczny atak wicelidera tabeli zepchnął jednak zawodnika SPRCT na trzecie miejsce i w takiej kolejności kierowcy minęli metę. Poza zasięgiem rywali był przez cały dzień Piotrek Słupczewski, który zdążył już wszystkich przyzwyczaić do szybkiej i czystej jazdy.

Szósta runda, rozgrywana na torze "Słomczyn", w dywizji I rozpoczęła się od mocnego ataku Bartka Blachowskiego. Do walki włączył się również Bartek Janowski z Łodzi. Kierowca czarnego Lancera w barwach grupy "Rajdowy Felix" zmienił ustawienia swojego modelu i coraz pewniej czuł się na rallycrossowych torach. Po raz kolejny swoich rywali zaskoczył Łukasz Wajda, który nawet po urwaniu tylnego spojlera skutecznie kontynuował szybką jazdę. W walce o podium znalazł się również Marek Słupczewski, ale to już dla wielu znawców tematu nie było niespodzianką. Zawodnik Slupeks Team pewnie wygrał również rundę "Słomczyn", zostawiając za sobą Kubę Wajdę, Barka Blachowskiego i Bartka Janowskiego.

W słabszej dywizji nie było wielu niespodzianek. Rywalizację pewnie wygrał Piotrek Słupczewski, choć droga do zwycięstwa była tym razem nieco trudniejsza i okupiona większym wysiłkiem oraz nerwami. Do finału A nie udało się tym razem awansować kierowcy Subaru Poland RC Team, który w walce o awans został skutecznie przyblokowany przez rywali. Na brak szczęścia narzekał również Patryk Sybilski. Miejsce na podium przegrał tuż przed linią mety, wypadając z trasy po zderzeniu z rywalem. Ale taki jest rallycross - nieobliczalny i ryzykowny. Jak stwierdził jeden z uczestników zawodów - "wolę rajdy, bo tam o swoim wyniku decyduję ja, a nie rywale". Z pewnością w tych słowach jest sporo prawdy, ale jednak walka bok w bok daje sporej liczbie zawodników mocną dawkę adrenaliny i emocji, której nie zamienią na nic innego. I choć nie zawsze walka bywa czysta, to jednak wracają na tor, by znowu wziąć udział w wyścigu i sprawdzić się w bezpośredniej konfrontacji z rywalami. To jest jak magnes.

Kolejna runda toruńskiego czempionatu zostanie rozegrana 8. czerwca. Mali kierowcy będą ścigać się w towarzystwie... dużych maszyn. Niedzielne zawody będą bowiem łączyły się z 2. rundą Folkrace CUP (w skali 1:1). Zapowiada się więc pełna emocji i wysokiej temperatury czerwcowa niedziela.

Galeria fot. Bartek Jędrzejewski / Michał Jasiński