BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak

Beemka prawie jak żona

Data publikacji: 2009-11-11

Twierdzi, że hasło "Będziesz Miał Wydatki" to już tylko mit. Zdecydowanie woli za to "Bardzo Marce Wierny".

Z Januszem Maćkowiakiem, prezesem BMW M-Power Club, o motoryzacyjnej pasji, klubie, zlotach, dresiarzach i walorach tylnego napędu rozmawia Tomasz Niejadlik.

Dlaczego akurat BMW?
Te auta same w sobie mają coś takiego, co sprawia, że wielu ludzi nimi jeżdżących, nigdy nie zamieniłoby beemki na żadną inną markę. Gdy już raz kupi się BMW, człowiek szybko zaraża się miłością do tego samochodu. Z reguły jest tak, że jeśli posiadacz beemki sprzedaje swoje auto, to tylko po to, by wymienić je na nowszy, lepszy model tej marki. Tak jest też w moim przypadku. Zanim kupiłem swoje pierwsze BMW, jeździłem wieloma innymi samochodami. Wszystko dawno temu zaczęło się od malucha, potem były między innymi Skody, Volkswageny i Audi 80. W momencie, gdy trzynaście lat temu kupiłem E30-tkę, obecnie już dosyć rzadko spotykaną na ulicach "trójkę", poczułem, że mam wyjątkowy samochód, jakby specjalnie dla mnie stworzony. Szybko doceniłem m.in. walory tylnego napędu. Beemki pod wieloma względami różnią się od masy popularnych aut poruszających się po naszych drogach. Dotyczy to również poziomu bezpieczeństwa. Od tego czasu kilkukrotnie zmieniałem samochody, ale były to już wyłącznie BMW. Ten skrót często rozszyfrowuję jako "Bardzo Marce Wierny". Warto tutaj dodać, że koncern obecnie produkuje auta dla każdej grupy wiekowej. We współczesnych beemkach jest bardzo duża gama silników, są modele mniejsze i większe - tu każdy może znaleźć coś idealnego dla siebie.

BMW M-Power Toruń Janusz MaćkowiakJak przekonywałby Pan kogoś planującego zakup samochodu, do tego żeby postawił na używane BMW zamiast na trochę nowsze, kosztujące tyle samo auto jakiejś bardzo popularnej, lecz nieco mniej prestiżowej marki?
Te ceny w ostatnich latach trochę się wyrównały. W przypadku BMW nie są one już tak zaporowe, jak miało to miejsce dawniej. Krąży mit, że beemka jest droga w zakupie i eksploatacji. Tak było z dziesięć lat temu, teraz już nie. Jeśli chodzi o używane samochody to, czy to będzie BMW, czy też inna marka, trzeba zwrócić uwagę, jak auto było użytkowane. Wcale nie jest powiedziane, że np. dwuletnia beemka nie może być lepsza od jakiegoś nowego auta prosto z salonu. Czasami może się też zdarzyć, że dwuletni samochód będzie bardziej zniszczony od "dziesięciolatka". Dużo zależy od tego, kto nimi jeździł i jak o nie dbał.

BMW M-Power Club było pierwszym w Polsce oficjalnym stowarzyszeniem zrzeszającym fanów beemek. Działacie nieprzerwanie już do dwunastu lat. Jest Pan jednym ze współzałożycieli klubu. Jak to wszystko się zaczęło?
Od samego początku chcieliśmy działać formalnie i w porządny sposób. Początki były jednak trudne. Aby zarejestrować klub jako stowarzyszenie, musi on liczyć co najmniej piętnaście osób. Pół roku zajęło nam zebranie właściwych ludzi i załatwienie wymogów formalnych, w tym m.in. stworzenie statutu. Udało się. Za naszym przykładem poszli inni i od tego momentu podobne kluby stopniowo zaczęły rejestrować się w całej Polsce.

Cofnijmy się pamięcią może jeszcze odrobinę dalej. Skąd wziął się pomysł na klub?
Dwanaście, trzynaście lat temu beemki nie były jeszcze tak aż powszechne na ulicach, jak ma to miejsce dzisiaj. Posiadaczy tych aut było raczej niewielu. Dlatego mijając się wówczas na drogach, często witaliśmy się wzajemnie uśmiechami, czy poprzez podniesienie ręki. Nieco później dało to początek pierwszym kontaktom i spotkaniom. Małe grupki zaczęły spotykać się w pizzeriach, czy przy piwie. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że warto by tych wszystkich pasjonatów zjednoczyć. Na początku było nas około dziesięciu. Zatrzymywaliśmy, wyłapywaliśmy kolejne osoby na ulicach i przedstawialiśmy im nasz pomysł. Pewnego dnia jednogłośnie zadecydowaliśmy, że zakładamy oficjalny klub.

Początki, jak to z reguły bywa, były dla Was najtrudniejsze, czy może zdecydowanie później napotkaliście na jakieś poważniejsze przeszkody?
Te początki wyglądały zdecydowanie inaczej, niż miałoby to miejsce dzisiaj. Wówczas nie było jeszcze takiej biurokracji, z jaką obecnie się stykamy. Dodatkowo, organizowane przez nas na początku zloty miały bardziej kameralny charakter. Na pierwszy z nich zjechało w sumie 38 aut, dotarło może około 100 widzów. Teraz robimy duże imprezy masowe, które wiążą się z miesiącami "papierkowej roboty" i dużym wysiłkiem wielu ludzi.

Jak sam Pan wspomniał, teraz takich klubów jak Wasz, czyli pasjonatów skupionych wokół jednej marki czy konkretnego modelu, jest dziś bardzo wiele. Spora część z nich organizuje zloty i inne imprezy motoryzacyjne. Czy taki klub łatwiej jest zakładać teraz, w dobie wszechobecnego Internetu niż miało to miejsce dwanaście lat temu. A może wprost przeciwnie: lepiej było znaleźć się wśród pierwszych, którzy podjęli takie wyzwania?
Dawno temu chyba jednak było łatwiej. Co prawda wówczas faktycznie nie było powszechnego dostępu do Internetu, a rynek medialny był zdecydowanie uboższy niż obecnie. Przez to trudniej było dotrzeć do właściwych osób, cokolwiek rozreklamować. W związku z tym na nasze pierwsze zloty docierało stosunkowo niewielu ludzi. Z drugiej strony raz jeszcze muszę wrócić do wspominanej biurokracji, która obecnie bardzo utrudnia nam działanie. Kiedyś tego nie było. Ponadto, warto też było być pierwszymi, którzy wyznaczają pewne standardy.

Czy można by poziom tej biurokracji obniżyć, uprościć pewne przepisy i procedury bez obawy np. o utratę bezpieczeństwa?
Niestety, nie mamy wpływu na ustalanie pewnych przepisów. Gdybyśmy mieli, to pewnie znalazłoby się trochę rzeczy, które warto by zmienić. Mamy spore doświadczenie, jesteśmy już profesjonalistami w tym co robimy, bo nasze zloty należą do największych imprez tego typu w kraju i gdyby ktoś chciał nas wysłuchać, to sporo moglibyśmy podpowiedzieć.

Większość mieszkańców Torunia i okolic BMW M-Power Club kojarzy praktycznie wyłącznie z dwoma organizowanymi przez Was cyklicznie zlotami - Majówką i sierpniowym. Czym ponadto zajmuje się klub?
Jednym z naszych celów statutowych jest zrzeszanie jak największej liczby posiadaczy BMW. W klubie wzajemnie pomagamy sobie w użytkowaniu tych samochodów, w zakupie aut i części, wymieniamy się poglądami i doświadczeniem związanym z eksploatacją beemek. Uczestniczymy w wielu imprezach charytatywnych. Naszym pomysłem było rozdawanie dzieciom z gminnych szkół elementów odblaskowych w celu poprawy ich bezpieczeństwa na drodze. Później podchwyciła to policja. Klubowicze spotykają się też na naszych licznych imprezach integracyjnych.

Już od dziesięciu lat jest Pan prezesem klubu. To prawdziwy ewenement we współczesnej historii toruńskiej motoryzacji. Jaka jest recepta na taki sukces?
Nie mnie przystoi oceniać własną osobę. To pytanie powinno się zadać raczej naszym klubowiczom. Napewno trzeba mieć dużą wiedzę na temat stowarzyszenia i wszystkiego, co jest z nim związane. Ja jestem w klubie od samego początku, znam to od podszewki. Zacząłem od sprawowania funkcji skarbnika, później awansowałem na prezesa. Ponadto, trzeba przy pomocy tej wiedzy umieć panować nad tym wszystkim.

No, właśnie... Skoro już wspomniał Pan o panowaniu, to wiadomo, że tego typu kluby składają się ze społeczników. Skoro tak, to normalne, że ktoś od czasu do czasu może trochę nawalić. Jeśli poważne imprezy robi duży sztab ludzi, może też dochodzić do pewnych "tarć" pomiędzy niektórymi. Jak prezes radzi sobie z dyscypliną w klubie?
Trzeba posiadać pewien dar przekonywania, umiejętność rozmowy z ludźmi. Osobiście pomaga mi to, że naprawdę trudno mnie wyprowadzić z równowagi. Z natury jestem bardzo spokojnym człowiekiem.

Niektórym beemka nadal kojarzy się z ludźmi z przestępczego półświatka. Czy staracie się w jakiś sposób walczyć z tym stereotypem?
Kilka lat temu te opinie były bardziej powszechne, teraz jest tego zdecydowanie mniej, chociaż jeszcze się zdarzają. My walczymy z tym stereotypem od dwunastu lat, od momentu założenia klubu. W naszej grupie takich ludzi nie ma. Według tego co zauważyłem, na zlotach, które organizujemy, przypadków tego typu też jest bardzo niewiele. Są to raczej pojedyncze osoby. Trzy lata temu jeden z uczestników oskarżył nas, że podczas zlotu skradziono mu samochód. Monitoring szybko wykazał, że była to nieprawda i błyskawicznie wycofano to oskarżenie. Jeszcze raz chcę podkreślić, że te krzywdzące stereotypy chyba jednak zanikają. Przeciętny posiadacz BMW to nie jest jakiś łysy facet w dresie, cieszący się nienajlepszą opinią.

Wiele osób myśląc o Waszych zlotach, ma przed oczami burnout, zwany potocznie paleniem gumy. Na tych imprezach dzieją się jednak też zupełnie inne rzeczy.
Tak, to prawda. Poza pewnymi stałymi elementami programu staramy się co roku wprowadzać nowe konkurencje, uczestnikom i publiczności zapewniać świeże atrakcje. Chodzi o to, ażeby formuła naszego zlotu, ludziom którzy pojawiają się u nas co roku, po prostu się nie znudziła. Hitem tego roku okazała się zmiana miejsca organizowanych imprez. Przypomnę, że dwukrotnie gościliśmy na terenach lotniska Aeroklubu Pomorskiego. Pozwoliło to m.in. na zorganizowanie wyścigów równoległych na ćwierć mili. W minionych latach mieliśmy cały szereg rzeczy, które były wyjątkowymi atrakcjami motoryzacyjnymi w skali całego kraju.

A czy był zlot, który z jakiś względów szczególnie utkwił Panu w pamięci?
Tak. Był to zlot na nasze 10-lecie. Wydaliśmy na tą imprezę wszystkie nasze zaoszczędzone środki, ale z pewnością było warto. Zależało nam na tym, aby te spotkanie na długo pozostało w pamięci ludzi. Panował wtedy klimat niezwykłego święta.

Zloty BMW w Toruniu przez lata utożsamiano z torem rallycrossowym i jego otoczeniem. W tym roku, jak sam Pan wspomniał, obie imprezy zorganizowaliście na lotnisku Aeroklubu Pomorskiego. Czy to już trwała zmiana miejsca?
Tor rallycrossowy zrobił się dla nas trochę za ciasny, ale niewykluczone, że jeszcze nieraz tam zagościmy. W tej chwili trudno powiedzieć, gdzie będą odbywały się kolejne zloty, bo ostatnie wydarzenia związane ze zmianą dzierżawcy tego obiektu, postawiły nas w zupełnie nowej sytuacji. Za wcześniej jest teraz, żeby o tym mówić.

Gdy tuż przed jednym z Waszych zlotów spotkałem się z kilkoma członkami BMW M-Power Club, dowiedziałem się, że pobrali oni urlopy wypoczynkowe, żeby porządnie podopinać wszystkie kwestie związane z przygotowaniami. Społecznicy działający w motoryzacji często udzielają się kosztem własnego wypoczynku, a niekiedy wręcz rodziny?
To prawda. Zdarza się, że ludzie poświęcają się dla klubu kosztem życia rodzinnego, pracy, czy własnej działalności gospodarczej.

A zdarzyło się, że żona, któregoś z Waszych podstawowych klubowiczów powiedziała kiedyś "wybieraj: albo ja, albo klub i ta beemka"?
Bywało tak. Przy pomocy stoickiego spokoju zawsze tą sprawę udawało nam się pozytywnie załatwić, ale faktycznie, to się zdarzało.

Jakie są marzenia prezesa BMW M-Power Club na kolejne lata?
Marzy mi się zorganizowanie w Toruniu dużej imprezy międzynarodowej, tak żeby zjechało do nas kilka tysięcy aut z całej Europy.

W takim razie serdecznie Panu tego życzymy. Dziękujemy za rozmowę.
Również dziękuję.

WARTO WIEDZIEĆ
Trzy dekady różnicy
Klubowicze pochodzą głównie z Torunia i okolic. Wśród nich są również jednak osoby z Płocka i ze Szprotawy. Najstarsi członkowie BMW M-Power Club mają około pięćdziesiątki, najmłodsi liczą dwadzieścia wiosen. Trzydzieści lat różnicy jest również pomiędzy najstarszymi, a najmłodszymi klubowymi autami. Najstarsze to dobrze zachowane E30. Najmłodszą perłą jest z kolei model E60 w topowym wydaniu M5.

Adresy strony BMW M-Power Club:
BMW M-Power Club
BMW Beep

Autor: Tomasz Niejadlik

Galeria fot. Michał Jasiński BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 1 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 2 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 3 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 4 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 5 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 6 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 7 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 8 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 9 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 10 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 11 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 12 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 13 BMW M-Power Club Toruń rozmowa z Januszem Maćkowiak - 14

Komentarz do artykułu

Krzysio napisał(a) dnia: 2009-12-08

przedni napęd jest dla dziewczynek :))

SZUKAJ W SERWISIE!
OtoModel - ogłoszenia modeli RC, części Traxxas Arrma HPI i inne
wywiady AKTUALNOŚCI TESTY UŻYWANE FOTOREPORTAŻ MODELE MOTOSPORT
Copyright © Fabryka Dobrych Pomysłów, 2009 - 2012r. O nas | Polityka prywatności | Reklama | Katalog firm Nasze strony: Modelmania | OtoModel | Magazyn RC AUTA