Krzysztof Hołowczyc

Polacy to zdolni kierowcy

Data publikacji: 2010-10-19

Popularny "Hołek" też niekiedy stoi w korkach przy wjeździe na toruński most. Mówi: "spokojnie, to tylko stan przejściowy".

Z Krzysztofem Hołowczycem o kujawsko-pomorskim motosporcie, problemach polskich dróg i kulturze kierowców rozmawia Tomasz Niejadlik.

Z czym pod kątem motoryzacji kojarzy się Panu nasz region, Kujawsko-Pomorskie?
Przede wszystkim z żużlem. To po pierwsze. Po drugie z Jackiem Ptaszkiem z rallycrossu i rajdów. Jacek czerpie z jazdy ogromny fun. On naprawdę kocha ten sport. Wiem, że obecnie ścigają się też jego synowie. Rosną z nich coraz lepsi kartingowcy. Myślę, że może być to początek prawdziwych karier zawodniczych.

Jak w zakresie motosportu wypada nasze województwo na tle innych regionów kraju?
Nie chciałbym tu robić jakiś ocen stanu bieżącego. Trzeba na to wszystko spojrzeć raczej w kategoriach dłuższego okresu czasu. Wspomniałem już o żużlu, który od wielu lat w tym regionie jest na bardzo wysokim poziomie. Oprócz tego na waszym torze rallycrossowym działo się też naprawdę wiele. Szkoda tylko, że ta aktywność w ostatnim czasie nieco spadła. Wypada tu przy okazji wspomnieć o mieszczącej się do dziś w obrębie tego obiektu Toruńskiej Akademii Jazdy innego z moich kolegów-rajdowców, Bogusława Bacha. Z waszego województwa pochodzi też paru kierowców aktualnie ścigających się w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski.

Co zrobić, żeby w jeszcze większym stopniu zainteresować kibiców i biznes, czyli potencjalnych sponsorów, lokalnym sportem motorowym? Co musi zaistnieć, tego żeby zawody tego typu stały się dużymi wydarzeniami w skali całego regionu? Dlaczego w naszym województwie tak niewielu jest ludzi typu Jacek Ptaszek, Marcin Gagacki, czy Ariel Piotrowski, którzy ścigają się w rajdach z krajową czołówką?
Ci ludzie w swoją pasję często inwestują ogromne prywatne pieniądze, a nie ma pomysłów, na to, żeby ich promować. Żeby kibice przychodzili to oglądać, a biznes chciał w to inwestować, to ci wszyscy ludzie muszą o tym wiedzieć. Przeciętny mieszkaniec musi wiedzieć, że gdzieś w pobliżu odbywa się tego typu impreza i że warto na nią przyjść. Dlatego bardzo ważna jest promocja, odpowiedni marketing. Istotna tutaj jest współpraca organizatorów z mediami. Liczy się też cała pozasportowa otoczka takich imprez, która również składa się na widowisko. Trzeba ludziom dać możliwość w tym aktywnie uczestniczyć. Ponadto, dla widzów trzeba przygotować ciekawe punkty widokowe. Dalej, powinno się ściągać znane nazwiska i supersamochody, które kibicom zapewnią moc niezapomnianych wrażeń. Próby sportowe trzeba przygotowywać w taki sposób, żeby były one widowiskowe.

Wspomniał Pan o znanych nazwiskach. Niedawno w Rajdzie Brodnickim ścigał się Pański krajan, Zbigniew Staniszewski, jeden z krajowych fachowców od szutrów. Przekonanie czołowych polskich rajdowców do startów w imprezach naszego okręgu jest jednak bardzo trudne. W jaki sposób ściągać kolejnych utytułowanych zawodników?
Budujcie rangę imprezy. Jeśli zorganizujecie kiedyś eliminację mistrzostw Polski, to naturalnie, że wielu takich zawodników przyjedzie. Mocne załogi będą startowały, żeby walczyć o punkty. Inną kwestią jest tworzenie dobrej atmosfery wokół zawodów nieco niższej rangi i zapraszanie takich ludzi. Nie da się ukryć, że potrzebne są do tego spore, wymierne fundusze, które trzeba wydać. Aby pojawił się np. Leszek Kuzaj, czy Tomek Kuchar, to trzeba coś sensownego zaproponować, bo uczestnictwo w każdym rajdzie nas też sporo kosztuje, a jechać zupełnie o pietruszkę jest naprawdę ciężko. Ciekawe trasy też mogą przyciągnąć, możliwość potrenowania na nich przed ważnymi zawodami na podobnej nawierzchni. Takie walory mają rajdy m.in. w rejonie wspominanej Brodnicy i Nowego Miasta Lubawskiego. Trzeba być bardzo wdzięcznym lokalnym władzom, które udostępniają nam do ścigania tak fajne tereny.

Często Pan bywa w naszym regionie?
Bywam, bywam... To znaczy najczęściej jedynie przejeżdżam, choć zdarza się, że w waszych okolicach spotykam się ze wspominanym Jackiem Ptaszkiem, czy biorę udział w takich imprezach motoryzacyjnych jak otwarcie toruńskiego salonu Nissana.

Jak ocenia Pan Kujawsko-Pomorskie pod kątem komunikacyjnym np. w zakresie jakości dróg? Czy zna Pan jakieś newralgiczne punkty na drogowej mapie naszego województwa?
Jak każdemu zdarza mi się stać gdzie niegdzie w korkach np. przy wjeździe na toruński most. Trzeba tu jednak wyraźnie zaznaczyć, że drogi w waszym województwie, podobnie jak we wszystkich innych regionach kraju stopniowo się poprawiają. Korki biorą się m.in. z tego, że przybywa kapitalnych remontów nawierzchni i budów dróg, ale przecież są one niezbędne. Niewątpliwie musimy jeszcze uzbroić się w cierpliwość, bo nasze opóźnienia w tym przypadku w stosunku do Zachodu są jeszcze ogromne. My Polacy generalnie mamy tendencję do narzekania, ale pod tym kątem z pewnością jest lepiej niż było.

Czy Pańskim zdaniem ogólnie nie najlepszy stan nawierzchni w dużym stopniu decyduje o tym, że polskie drogi należą do najniebezpieczniejszych Europie?
Na pewno po części stan sieci dróg przyczynia się do tego, jednak sposób korzystania z nich i nasza mentalność też ma na to spory wpływ. My chcemy ciągle szybko i do przodu, w kółko gdzieś się spieszymy. Polacy pędzą. Jako naród jesteśmy w tej chwili w natarciu. To jest niewątpliwie pozytywne, ale z drugiej strony odbija się negatywnie na stylu naszej jazdy. Przecież straconego życia już nikt nam nie odda. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że my Polacy jesteśmy złymi kierowcami. Po prostu przechodzimy specyficzny okres przejściowy, czas dynamicznych transformacji. Trzeba mieć świadomość, że w zakresie rozwiniętej motoryzacji jesteśmy poniekąd młodym społeczeństwem. Polacy jako kierowcy są bardzo zdolni, potrafią szybko dostosowywać się. Pamiętam jak moi przyjaciele ze Stanów Zjednoczonych przyjechali do nas, jeździli po polskich drogach i w kółko powtarzali: "Co tu się dzieje?! To jest niemożliwe! To jakiś cyrk samobójców! Wszyscy pędzą, wyprzedzają się nawzajem...". Oczywiście, nie pochwalam tego, ale to doskonale obrazuje, jak potrafimy przystosowywać się do różnych sytuacji, nieprawdopodobnego pędu cywilizacyjnego, w którym obecnie znalazł się nasz kraj.

A jak jest, jeśli idzie o kulturę na drogach?
Coraz lepiej. Nie jest jeszcze znakomicie, tak, że wszyscy nawzajem się wpuszczamy i dziękujemy, ale poziom kultury naszych kierowców zdecydowanie rośnie. Agresja niektórych bierze się z tego, że przykładowo ktoś planuje drogę na trzy godziny, a przez korki jedzie pięć. Z czego one wynikają, już wcześniej powiedziałem. Raz jeszcze podkreślę, że jest o element przejściowy, trzeba się do tego przystosować i uzbroić w jeszcze trochę cierpliwości.

Rzeczą, która na pewno wypadałoby zmienić jest system szkolenia kandydatów na kierowców. On w tej chwili służy jedynie zdaniu egzaminu, a nie uczeniu ludzi jeździć. Nie przygotowuje się kierowców, którzy myśleć i widzieć, co dookoła nich się dzieje. Kursant ma przede wszystkim zdać, a co będzie dalej, to już mniej ważne. Nawet trasy instruktorzy nauki jazdy często ustalają właśnie pod tym kątem. Wiele "elek" w kółko jeździ tymi ulicami, na których z reguły egzaminuje się adeptów ośrodków szkolenia. To jakaś paranoja! Ceny samochodów i paliwa w całej Europie są w zasadzie niemal takie same. Z kolei kurs w Polsce kosztuje niekiedy 1000-1200 złotych , a na Zachodzie też 1000-1200, tyle że euro. Skąd się te różnice biorą? To proste, z jakości szkolenia. Polacy mają dużo mniej praktyki niż przyszli kierowcy w wielu innych krajach UE. Wielu kursantów w ogóle nie słyszało o płycie poślizgowej, już nie mówiąc o tym, żeby na niej kiedykolwiek ćwiczyli. Ogólnie zbyt mało jest też jazd pozamiejskich. Kursy powinny być dużo obszerniejsze. W ich programach powinny znaleźć się elementy zachowania się na drogach w sytuacjach ekstremalnych. Mały nacisk kładzie się też na dynamikę jazdy. Moja córka właśnie rozpoczyna swoją przygodę za kierownicą. Zarówno ją, jak i każdego innego kierowcę zachęcam do w miarę energicznego ruszania ze świateł, skrzyżowań. W mieście rozpędź się do tych 50 kilometrów na godzinę, tak jak mówią przepisy, ale zrób to w miarę dynamicznie. Daj innym szansę, żeby na tym zielonym zamiast pięciu samochodów zjechało dziesięć. Taka płynność ruchu też podnosi poziom bezpieczeństwa na drogach. Ludzie dzięki temu tak się nie stresują i nie starają się na każdym kroku nadrabiać uciekającego czasu. Niestety, u nas często nadal jest tak, że jak zapala się to zielone to wielu dopiero wciska sprzęgło, wrzuca bieg i pomału rusza z miejsca, a jeszcze niejeden przy tym kichnie. Żenujące!

Powinno się też zmienić sposoby walki z wykroczeniami drogowymi. Radar w Polsce stoi najczęściej przy szerokiej, prostej drodze, czyli w miejscu, gdzie łatwo odrobinę się rozpędzić, a nie tam, gdzie jest naprawdę niebezpiecznie.

I tą listą życzeń, która, miejmy nadzieję, że kiedyś się spełni, dobrnęliśmy do końca naszej rozmowy. Dziękujemy za spotkanie.
Dzięki.

Autor: Tomasz Niejadlik

Galeria fot. Michał Jasiński Krzysztof Hołowczyc - 1 Krzysztof Hołowczyc - 2 Krzysztof Hołowczyc - 3 Krzysztof Hołowczyc - 4 Krzysztof Hołowczyc - 5 Krzysztof Hołowczyc - 6 Krzysztof Hołowczyc - 7 Krzysztof Hołowczyc - 8 Krzysztof Hołowczyc - 9 Krzysztof Hołowczyc - 10 Krzysztof Hołowczyc - 11 Krzysztof Hołowczyc - 12 Krzysztof Hołowczyc - 13 Krzysztof Hołowczyc - 14 Krzysztof Hołowczyc - 15 Krzysztof Hołowczyc - 16 Krzysztof Hołowczyc - 17 Krzysztof Hołowczyc - 18 Krzysztof Hołowczyc - 19 Krzysztof Hołowczyc - 20

Komentarz do artykułu
Brak komentarzy.
SZUKAJ W SERWISIE!
OtoModel - ogłoszenia modeli RC, części Traxxas Arrma HPI i inne
wywiady AKTUALNOŚCI TESTY FOTOREPORTAŻ MODELE MOTOSPORT
Copyright © Fabryka Dobrych Pomysłów, 2009 - 2012r. O nas | Polityka prywatności | Reklama | Katalog firm Nasze strony: Modelmania | OtoModel | Magazyn RC AUTA