Ostro polatali po lotnisku
40 kierowców znalazło się na liście startowej pierwszej pełnej rundy tegorocznego cyklu Track Day Trophy. Choć organizatorzy mieli przed tymi zawodami sporo obaw, to jednak uczestnicy wyjechali z lotniska Aeroklubu Pomorskiego naprawdę zadowoleni.
Lokalizacja zawodów: Toruń, kujawsko-pomorskie
Choć nie wszyscy młodzi zawodnicy zdają sobie z tego sprawę, toruńskie lotnisko jest jedną z prawdziwych kolebek polskiego motorsportu, szczególnie wyścigów samochodowych. Pierwsze tego typu duże zawody odbyły się w tym miejscu dokładnie pół wieku temu, w 1970 roku, czyli na kilka lat przed powstaniem torów Poznań oraz Kielce i kończyły okres sporej posuchy w naszych rodzimych wyścigach. Przez lata pasy lotniska były areną zmagań najlepszych kierowców wyścigowych w kraju. Mało tego, w tym miejscu odbywały się też zawody międzynarodowe, w tym słynne przed laty wyścigi o Puchar Pokoju i Przyjaźni, a więc mistrzostwa krajów socjalistycznych, w których poza Polakami uczestniczyli zawodnicy z niamalże całego tzw. bloku wschodniego, czyli chociażby Niemieckiej Republiki Demokratycznej, ZSRR, Czechosłowacji, Węgier, Rumunii czy też Jugosławii. Na płycie toruńskiego lotniska startowały więc m.in. bolidy Formuły Ester (inaczej Easter, Wostok, KDL), określanej przez niektórych odpowiednikiem F1 socjalizmu. W całych zawodach niejednokrotnie uczestniczyły setki kierowców, którym kibicowały wielotysięczne tłumy kibiców. Z tego powodu Toruń nieco na wyrost nazywany był nawet "polskim Indianapolis". Obiekt Aeroklubu stał się kultowy również dla fanów innych odmian motorsportu. To właśnie między innymi w tym miejscu odbywały się jedne z pierwszych w naszym kraju zawodów driftingowych czy profesjonalnych wyścigów na ćwierć mili.
W ostatnich latach sportowe auta na lotnisku Aeroklubu Pomorskiego pojawiały się już bardzo rzadko. Tę posuchę postanowili przerwać organizatorzy serii Track Day Trophy.
- Ja na zawodach w tym miejscu bywałem z tatą już jako bardzo mały chłopiec, ledwo wtedy wystawałem z trawy - żartuje Tomasz Niejadlik, dyrektor organizacji Motorsport Trophy, która prowadzi cykle samochodowe, w tym właśnie Track Day Trophy. - Bywałem też na driftingu i "ćwiartkach". Sam również tu nieraz jeździłem i już wcześniej zorganizowałem kilka imprez, jednakże nie ukrywam, że tego track daya bardzo się baliśmy, nie wiedzieliśmy jak zawodnicy, często w bardzo zadbanych autach, podejdą do ścigania w takich już nieco archaicznych warunkach i z jakimi wrażeniami stąd wyjadą. Nasze obawy budził zwłaszcza stan nawierzchni, która niemal w całości skałada się ze starych betonowych płyt. To warunki nieco bardziej wymagające dla opon i zawieszeń od tego, do czego zawodnicy przywykli na współczesnych torach.
Obawy organizatorów okazały się jednak niepotrzebne. Specyfika betonowej nawierzchni co prawda odstraszyła cześć zawodników już przed startem, jednakże ci, którzy wystartowali w track dayu, stwierdzili jednoznacznie, że pod tym kątem było lepiej niż się spodziewali.
O ile nawierzchnia nie okazała się jakimś większym utrudnieniem dla startujących, o tyle pogoda kierowców bynajmniej nie rozpieszczała. Prowizoryczny tor z szybką pętlą o długości około 1400 metrów co pewien czas na zmianę był moczony deszczem i przesychał. Suche odcinki niejednokrotnie łączyły się z miejscami, które nie zdążyły jeszcze wyschnąć. Na trasie z tego powodu nie brakowało więc zdradliwych pułapek.
Z tymi warunkami rzecz jasna najlepiej radzili sobie kierowcy czteronapędówek. Klasą dla siebie był jeden z najszybszych obecnie kierowców startujących w ogólnopolskich cyklach torowych typu track day i time attack - Marcin Markowicz. Kierowca Subaru Imprezy WRX STI w znakomitym stylu poradził sobie ze wszystkimi próbami i triumfował w klasie 4, czyli aut z napędem na obie osie. Naciskać go próbował inny kierowca startujący Imprezą, aczkolwiek nieco słabszą, świetnie dysponowany tego dnia Piotr Ćwikliński. Tym razem nie dał rady dużo bardziej doświadczonemu i utytułowanemu koledze, ale duże słowa uznania po zawodach kierowali pod jego adresem zarówno organizatorzy, jak i właśnie Markowicz. Kolejne miejsce także stało się łupem kierowcy "plejad". Na najniższym stopniu podium stanął bowiem Jakub Kalisz.
Klasa 3 to z kolei popis Arkadiusza Flaka. Kierowca Mini Coopera S R53 znakomicie spisał się w trakcie wszystkich przejazdów i ze sporą przewagą nad rywalami triumfował w tym gronie. O wygraną walczył też Sebastian Kraszewski (Mazda RX-8), który do tego momentu pewnie wygrywał w swojej klasie wszystkie dotychczasowe zawody spod szyldu Time Attack Trophy i Track Day Trophy. "Kickster" z powodu kar czasowych za potrącone pachołki tym razem jednak musiał zadowolić się drugim miejscem. Skład podium uzupełnił jeszcze Wojciech Zieliński. Kierowca Forda Mondeo okazał się największą rewelacją zawodów, gdyż w tej silnie i licznie obsadzonej klasie startował autem... o nadwoziu kombi i to na dodatek z silnikiem diesla!
W klasie 2 znakomitą formą błysnął Wojciech Prus. Za kierownicą Forda Fiesty Mk3 dał prawdziwy koncert szybkiej, technicznej i niemal bezbłędnej jazdy. Jedynie na pierwszej próbie pokonał go jak zawsze szybki Kamil Zaroda. Potem kierowca Mitsubishi Colta, mimo również bardzo udanego występu, musiał uznać wyższość rywala. Ostatecznie zakończył rywalizację na drugim miejscu. Trzecią lokatę w tej klasie zajął Jakub Arent, startujący niemal seryjnym Fordem Pumą. Blisko "pudła" był również Marek Białka (Mazda MX-5), jednakże nie stanął on do przejazdu ostatniej próby.
Bardzo zacięta walka rozegrała się pomiędzy trzema najszybszymi zawodnikami klasy 1. Zwycięsko z tej potyczki wyszedł ostatecznie Grzegorz Grubich (Honda Civic). Drugi był Maciej Kwasiński (również Civic), a na najniższym stopniu podium stanął Konstanty Hyżak (Mitubishi Colt).
Niestety, tego dnia nie brakowało też pechowców, którym plany popsuły problemy techniczne. Niefart kilku uczestników wykluczył tuż przed startem. Zbigniew i Emilia Stańczyk (Mercedes CL55 AMG) należący w tych lotniskowych warunkach do jednych z faworytów klasy 3 z powodu awarii alternatora musieli wycofać się z zawodów już po pierwszych przejazdach zapoznawczych.
Teraz kierowców rywalizujących w cyklach organizowanych przez grupę Motorsport Trophy i Mercedes Toruń Club czeka trzecia, finałowa runda Time Attack Trophy, która odbędzie się 03. października na Torze MotoPark Toruń. Kolejna runda Track Day Trophy zaplanowana jest 11. listopada i będzie to jednocześnie Puchar Niepodległości. Finał sezonu TDT szykowany jest z kolei na 05. grudnia (Toruńska Barbórka). Oba te wydarzenia również zagoszczą w MotoParku.
Partnerem Głównym cykli "Trophy" jest sklep z akcesoriami do motorsportu RallyShop.pl.