Bogusław Bach

Kurs zamiast stringów pod choinkę

Data publikacji: 2010-12-27

Swego czasu ścigał się w rajdach. Dziś sam uczy kierowców... Jednak nie tego, jak jeździć w poślizgu, a tego jak poślizgów i innych zagrożeń unikać.

Z Bogusławem Bachem, byłym kierowcą rajdowym, założycielem i szefem Toruńskiej Akademii Jazdy rozmawia Tomasz Niejadlik.

Skąd wziął się pomysł na Toruńską Akademię Jazdy?
Jesteśmy w dużej mierze po to, ażeby uzupełniać braki w wyszkoleniu kierowców, mających na swoim koncie jedynie kurs na prawo jazdy. Na takich kursach w wielu ośrodkach szkolenia od dłuższego czasu uczy się ludzi głównie chwytów jak zdać egzamin, a nie sprawnego, bezpiecznego i przemyślanego przemieszczania się po drogach. "Prawko" w naszym kraju jest za tanie, niemal najtańsze w Europie. To, niestety, przekłada się na jakość kształcenia. Kurs w naszym kraju powinien kosztować minimum 2500 złotych. Kursanci płaciliby co prawda więcej, ale przecież łożyliby głównie na swoje bezpieczeństwo, a to w końcu rzecz bezcenna. Dziś nawet w broszurkach rozdawanych kandydatom na kierowców nierzadko aż roi się od błędów.

Bogusław BachSzkoły jazdy nie zawsze uczą poprawnej, jakże istotnej z punktu widzenia bezpieczeństwa pozycji za kierownicą. Są ośrodki, które adeptów uczą naprawdę dobrze, posiadają wykwalifikowaną kadrę. Jeden z moich wykładowców też prowadzi własną szkołę jazdy. W wielu przypadkach braki w wiedzy i umiejętnościach ludzi, którzy mają innych szkollić, są naprawdę duże. Dzisiaj, ażeby zostać instruktorem nauki jazdy wystarczy samemu przez trzy lata posiadać "prawko", legitymować się średnim wykształceniem, ukończyć stosowny kurs, zdać egzamin i to w zasadzie wszystko.

Skoro polskie kursy nie przygotowują we właściwy sposób kandydatów na kierowców, to gdzie ci ludzie mają się tego nauczyć?
U nas powinno być tak, jak w wielu innych państwach np. Austrii, czy krajach skandynawskich, gdzie osoba, która ukończyła kurs, ma obowiązek przejść dodatkowe szkolenie o ryzyku drogowym w wyspecjalizowanym ośrodku takim jak nasz. Wygląda na to, że w Polsce tak w końcu się stanie. Ustawa przechodzi przez sejm. Jeśli zostanie w takiej treści przyjęta, to parlamentarzyści udowodnią, że naprawdę leży im na sercach bezpieczeństwo drogowe.
"Elki" jeżdżą po drogach z prędkością 40-50km/h. W jaki sposób obecnie kursant ma pojąć, co dzieje się z samochodem, gdy zbyt szybko wjedzie się w zakręt? Jedynie w ośrodkach takich jak nasz będzie w stanie w bezpieczny sposób to sprawdzić.

Ludziom nierzadko wydaje się, że jeśli droga hamowania dla auta jadącego z prędkością 30km/h wynosi pięć metrów, to przy czterdziestu na zatrzymanie będą potrzebowali analogicznie z dwa metry więcej. Niestety, wszystko w takich przypadkach rośnie niemal do kwadratu. Niewielu ma świadomość tego, że podniesienie prędkości o nawet 5km/h powoduje w istotny sposób wydłużenie drogi hamowana. My w TAJ-u takie rzeczy pokazujemy ludziom także w praktyce.

Wykorzystujecie też tzw. płyty poślizgowe, jednak bynajmniej nie po to, żeby uczyć kierowców sposobów wychodzenia z poślizgów?
Osobiście jestem wrogiem takiego instruktarzu. My staramy się uczyć ludzi takiej jazdy, by w poślizgi nigdy nie wpadali. Na szkoleniach pokazujemy m.in. do czego prowadzi zwiększenie prędkości przed wjazdem w łuk o kolejne 3-, 5-, 10-, itd. kilometrów na godzinę. Owszem, w nowoczesnych samochodach są systemy typu ESP, ale wyraźnie staramy się tłumaczyć szkolonym, że nie istnieje żaden system, który oszukałby prawa fizyki i pozwolił na przejechanie dowolnego zakrętu z każdą prędkością. Ludziom trzeba takie rzeczy pokazywać, bo gdy taki typowy Kowalski kupuje auto naszpikowane elektroniką, sprzedawca pokazuje mu wtedy mnogość tych wszystkich systemów, wymieniając przy tym wszystkie litery alfabetu. Kowalski zapamiętuje z tego jedną trzecią, po czym wydaje mu się, że na ten temat ma jakieś pojęcie, a w rzeczywistości wie bardzo niewiele.

Bogusław BachPrzykładowo, istnieje pospolite przekonanie, że ABS skraca drogę hamowania. Tymczasem może ją skrócić, ale niekiedy też wydłużyć. Ten system nie został skonstruowany w celu ograniczenia tego dystansu, ale po to, żebyśmy podczas hamowania nie tracili nad samochodem kontroli, by cały czas auto pozostało sterowne. My rozwiewamy wiele takich mitów. Ponadto szkolimy też w zakresie ekologicznej, ekonomicznej i defensywnej jazdy. Jeździmy z ludźmi po mieście i pokazujemy na czym polega zachowanie bezpiecznej odległości, tłumaczymy czym jest martwa strefa itp. Uczymy też jak bezpiecznie wykonać manewr, w sytuacji gdyby np. dziecko nagle wbiegło na jezdnię. Wykorzystujemy też filmy oraz symulatory dachowania i uderzenia. Po takiej dawce doświadczeń nawet najbardziej zuchwali wyjeżdżają stąd pokorni i bezpieczni. Jestem przekonany, że tym co robimy, uratowaliśmy już pośrednio niejedno ludzkie życie.

Reasumując, do Toruńskiej Akademii Jazdy może zgłosić się zarówno firma, jak i przeciętny, indywidualny Kowalski, który chciałby podnieść swoje umiejętności w zakresie prowadzenia aut?
Tak, dokładnie tak. Coraz popularniejsze staje się fundowanie takich szkoleń w postaci prezentów. Zdarza się, że ludzie myślą o bezpieczeństwie swoich małżonków i dlatego decydują się na taki krok. Coraz częściej spotykamy się z sytuacją, w której np. mąż jako prezent gwiazdkowy kupuje żonie już nie kolejne stringi, ale właśnie szkolenie w akademii bezpiecznej jazdy.

Bogusław Bach radzi...

Jak siedzieć za kółkiem?

Właściwa pozycja za kierownicą ma bardzo duże znaczenie dla kwestii naszego bezpieczeństwa. Prawidłowa wcale nie musi być niewygodna. Faktem jest jednak, że dla niektórych nowe ustawienia fotela mogą okazać się nieco mniej komfortowe. Warto jednak spróbować, bo siedzenie bardzo blisko kierownicy uniemożliwia swobodne manewry i odpowiednie zadziałanie poduszki powietrznej. Z kolei pozycja „półleżąca” znacznie opóźnia reakcję kierowcy na zmieniającą się sytuację drogową. Szybkość reakcji i właściwe działanie systemów bezpieczeństwa muszą być dla nas priorytetami. Odległość od kierownicy na „wyprostowanie  rąk” to też duży błąd. Opierając plecy o oparcie fotela kierowca powinien móc swobodnie sięgnąć do najdalszego miejsca kierownicy. Zadbajmy o należyte ustawienia zagłówka. Gdy jest on zbyt nisko, w trakcie wypadku możemy nabawić się uszkodzenia kręgosłupa w części szyjnej.

Fizyk jeździ bez ryzyk... czyli prawdy i mity dotyczące zachowania się auta na drodze.

Układ stabilizacji toru jazdy zawsze zapobiega poślizgowi w 100 %.
NIEPRAWDA. ESP pomaga utrzymać samochód w zamierzonym torze jazdy. Działa jednak wyłącznie w zakresie praw fizyki, więc jeśli kierowca przesadzi z prędkością, urządzenie mu nie pomoże! Układ może nie zapanować też nad stabilnością auta w warunkach zmiennej przyczepności kół do podłoża.

Na śliskiej nawierzchni trzeba hamować pulsacyjnie.
PRAWDA, ALE... w sytuacji, gdy układ hamulcowy samochodu nie jest wyposażony w system ABS. Z ABS-em zawsze powinniśmy hamować „na raz” (w sytuacjach zagrożenia wskazane jest jak najszybsze i najmocniejsze wciśnięcie pedału hamulca)!  Prawidłowo wykonane hamowanie pulsacyjne pozwala zachować sterowność i przeważnie nieco skraca drogę hamowania.

Nie wolno hamować w zakręcie.
NIEPRAWDA. Zwalnianie przy użyciu hamulców podczas jazdy po łuku, jeśli przyczepność jest wystarczająca, raczej nie stanowi problemu. Jeśli jednak musimy hamować awaryjnie, taki manewr w zakręcie jest NIEBEZPIECZNYM ZADANIEM.

Autor: Tomasz Niejadlik

Komentarz do artykułu
Brak komentarzy.
Copyright © Fabryka Dobrych Pomysłów, 2009 - 2012r. O nas | Polityka prywatności | Reklama | Katalog firm Nasze strony: Modelmania | OtoModel | Magazyn RC AUTA