Lokalizacja zawodów: Pleszew, wielkopolskie

Konkursowe Jazdy Samochodem (KJS) to przedszkole dla przyszłych rajdowców. Z reguły kojarzą nam się z parkingiem przed hipermarketem, kilkoma pachołkami i "próbą sportową" polegającą na pokręceniu się wokół nich w ściśle ustalonym kierunku. Czyli generalnie... nuda. Jest jednak w Polsce miejsce, gdzie zawodnicy nie posiadający jeszcze rajdowej licencji, mogą poczuć się jak na Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Albo i lepiej. To Pleszew i słynna od czterech lat impreza - Rajd WRC Pleszew. W tym roku odbyła się już jej czwarta edycja.

Na starcie 4. Rajdu WRC Pleszew stanęło 60. zawodników z całej Polski. Jak na amatorską rangę w Pleszewie pojawiło się sporo topowych maszyn: różne ewolucje Mitsubishi Lancera, Subaru Imprezy, Toyota Celica GT-Four czy pucharowa Fiesta Łukasza Biśkiniewicza.  Nie zabrakło też bardziej popularnych rajdówek, często spotykanych na "kajtkach": Fiatów Seicento, Hond Civic oraz Opli Astra GSi. Kibice, dość licznie zgromadzeni przy czterech "oesach", oglądali więc szeroki przekrój podrasowanych aut dosiadanych przez rozmaitych kierowców. Niektórzy pokonywali techniczne próby dość zachowawczo i rekreacyjnie. Inni dawali z siebie wszystko i raczyli widzów efektowną jazdą. Niestety nie dla wszystkich kończyła się ona szczęśliwie. Na czwartym oesie przy ulicy Kolejowej szczęścia zabrakło Adrianowi Michalakowi (Subaru Impreza). Przy pięknym wyjściu z slalomu, ustawiona bokiem Impreza sunęła prosto na betonowe słupki osłaniające starą i zniszczoną lampę. Załoga nic już nie mogła zrobić i rozpędzona Impreza wbiła się w przeszkodę. Auta nie oszczędzali również Igor Bartołd z pilotem Mariuszem Kaczmarkiem (BMW), którzy nie zważali na przeszkody i przeorane przez "czterołapy" piaszczyste szlaki Poligonu. To właśnie tam, podczas próby ominięcia opony, przy pełnej prędkości najechali na powstały w tym miejscu "grzbiet" i wzbili się w powietrze niczym Adam Małysz na Wielkiej Krokwi. Lot nie był co prawda tak długi jak polskiego skoczka, ale zgromadzeni przy odcinku kibice na chwilę zamarli. "Beemka" wylądowała jednak szczęśliwie i ostatecznie dowiozła załogę na 9. miejsce w klasyfikacji generalnej rajdu.

Faworytem 4. Rajdu WRC Pleszew była para Waldemar Balcerek z pilotką Małgorzatą (Mitsubishi Lancer). W zeszłym roku od zwycięstwa dzieliły ich zaledwie sekundy. W tym roku ta sympatyczna para z Wielkopolski nie dała szans rywalom i pewnie zwyciężyła w rajdzie. Drugie miejsce na podium sobotniego KJS-u przypadło załodze Łukasz Borowski / Piotr Keler (Mitsubishi Lancer), a na trzecim miejscu dojechał Jakub Klatta pilotowany przez Michała Zagórskiego (Subaru Impreza).

Rajdowe święto w tym momencie dopiero jednak się zaczęło. Rynek w Pleszewie 1 i 2 września został opanowany przez fanów motorsportu w każdym wydaniu. Pod kolorowymi namiotami kryły się wyścigowe "beemki", driftowozy, kartingi, przedziwne pojazdy ATV czy równie niezwykły pojazd w barwach jednego ze sponsorów rajdu - Dr. Marcus. Do rajdowej stolicy Wielkpolski przyjechali także zawodnicy rajdów terenowych: Martin Kaczmarski z Bartłomiejem Bobą (Land Rover) czy dziennikarka TVN Turbo - Dagmara Kowalczyk (Black Tank). W niedzielę kierowcy ogromnych terenówek ruszyli bowiem w kierunku piaszczystych lasów i wydm wokół Pleszewa na zawody Cross Country, które były jedną z atrakcji weekendowego 4. Rajdu WRC Pleszew.

Dwudniowa impreza zgromadziła na pleszewskim rynku i na odcinkach specjalnych kilkutysięczną publiczność. Wisienką na torcie był dla nich uroczysty Prolog rozgrywany na uliczkach miasta. Swój talent i sportowe maszyny prezentowali rajdowcy (m.in.: Michał Bębenek, Paweł Dytko, Łukasz Biśkiniewicz), drifterzy oraz kierowcy terenowych maszyn (m.in.: Martin Kaczmarski). Oklaski zebrał również "Jaco" za mrożące krew w żyłach akrobacje na motocyklu. Wieczorem na scenie udekorowano zwycięzców sobotniego KJS-u, a chwilę później, w ramach WRC Fashion Stage, odbył się długo oczekiwany przez męską część publiczności spektakl - Moulin Rouge. Na pleszewskich deskach pojawiły się piękne kobiety w ekstrawaganckich strojach i bieliźnie. Do tego muzyka, kabaret i pokazy Zoomby - całość prezentowała się niezwykle okazale. Jest to również zasługą dwóch panów, którzy przez całe popołudnie i wieczór bawili widzów - Macieja Wisławskiego oraz Wojtka Jermakowa.

Za rok też tam chcemy być !

Galeria fot. Michał Jasiński