6. Pojeżdżafffka Subaru ponownie przywiodła do Torunia prawdziwych "motomaniaków" spragnionych porządnej dawki adrenaliny. A tej dostarcza im tylko jedno - potężnych ryk "bokserów" oraz stały napęd na cztery koła. I choć od ostatniego spotkania minęły niespełna trzy miesiące, po nich już widać było "rajdowy głód". Letnie jeszcze słońce porządnie dogrzało asfalt i wysuszyło szutrowe partie toru przy Bielańskiej 66, aby zapewnić uczestnikom "pojeżdżafffki" maksymalną frajdę z "latania" bokami.

W sobotę, na prostej startowej toruńskiego toru, pojawiło się kilka ciekawych egzemplarzy spod znaku "Plejad". Oczywiście numerem 1 było, jeszcze niebieskie, Subaru "Elka", czyli pomysłodawcy i głównego organizatora toruńskich Pojeżdżafffek. Nikt z uczestników nie liczy już koni pod jego maską, ale każdy z szerokim uśmiechem ogląda jego popisy na torze.
- Ten gość jest po prostu szalony - mówi jeden z uczestników zlotu. - To, co wyprawia on z tym autem i jak pięknie składa go do zakrętów, to mistrzostwo świata. Kocham go oglądać! 

Z pewną dozą nieśmiałości na tor wyjeżdżali pozostali zlotowicze. Dysponując nieco słabszymi modelami szczędzili na maksymalnych obrotach i wchodzeniu w piaszczyste zakręty przy "pełnym ogniu". Szkoda lakieru i opon. Na więcej szaleństwa pozwolili sobie kierowcy bardziej leciwych "plejad". Srebrne Legacy kombi, mimo podstawowego silnika i kilku dziur w nadwoziu, dzielnie ustawiało się bokiem przy wyjściu z szutrowych nawrotów. Z kolei asfaltowy odcinek pozwalał sprawdzić granicę przyczepności przy dość sporych prędkościach, ukazując na łuku w całej krasie przednie zawieszenie srebrnego "subika". W klasie "limuzyn" pojawiła się również turbodoładowana wersja Legacy I generacji z rasowo brzmiącym "bokserem" o mocy ponad 200 koni. Po kilku testach na torze właściciel czarnej "plejady" stwierdził, że "serce" dostaje za mało powietrza i zdjął jeden z przednich reflektorów. Wtedy turbo odżyło i można było mocniej docisnąć. 

Do grona pasjonatów jazdy bokiem po szutrach dołączył również kierowca... SEATa. Bordowa Ibiza napędzana tylko na przednią oś zadziwiająco efektownie wchodziła w zakręty pokryte piaskiem i kamykami. Niczym rasowy rajdowiec, kierowca ustawiał auto do zakrętu, aby w odpowiednim momencie odbić do zewnętrznej, zarzucić tył i przy wyjściu maksymalnie docisnąć pedał gazu. A całą resztę dopełnił piach, który z impetem był wyrzucany spod kół hiszpańskiej Ibizy. "Ośka" - ale jak widać, też można efektownie.

Nieco mniej dynamiczne próby sportowe czekały na uczestników Skoda Obsession 2011. Zlot fanów Skody, który odbywał się w tym samym czasie, zlokalizowany był na terenie Toruńskiej Akademii Jazdy, około 200 metrów od obozu "Pojeżdżafffki z Subaru". Do Torunia przyjechało ponad pięćdziesiąt Skód z różnych zakątków kraju. Dość sporą grupę reprezentowali właściciele modeli już historycznych, zaopatrzonych w stosowne żółte tablice rejestracyjne. Prawdzią perłą Skoda Obsession była czerwona Skoda Popular produkowana jeszcze w okresie przed II wojną światową. Ciekawostką były też modele sportowe (Rapid, Octavia RS, Fabia TSI) czy tuningowe potwory budowane na bazie cywilnych wersji. Groźnie wyglądała choćby srebrna Fabia postawiona na ogromnych 18-calowych feglach z logiem... Porsche. Gościem specjalnym zlotu był oczywiście Krecik, główny bohater bajek autorstwa Zdenka Milera, a porządku na terenie Toruńskiej Akademii Jazdu pilnował jasnobrązowy ambulans Skoda 1203M z 1992 roku.

ZOBACZ FOTORELACJĘ Z 6 POJEŻDŻAFFFKI SUBARU W OBIEKTYWIE ŁUKASZA ŻUCHOWSKIEGO

Organizatorzy ze Skodovka-Club przygotowali dla uczestników trzy testy sprawnościowe. Pierwsza z nich polegała na przejechaniu wyznaczonego toru z... piłeczką tenisową na masce. Próba Stewarta, pod tak nazywa się ta konkurencja, przysporzyła części kierowcom nielada kłopot. Jeśli piłka wypadła ze specjalnego talerza, kierowca musiał się zatrzymać, wysiąść z auta, włożyć piłeczkę z powrotem do talerza i dopiero wtedy kontynuować jazdę.

Jeszcze więcej zabawy było na drugiej próbie, do której podstawiono Skodę Fabię z zamontowanymi z tyłu trolejami. Specjalne kółeczka mocno utrundiały jazdę na wprost, co chwila wprowadzając auto w poślizg. Sztuka kontrowania i umiejętnego dodawania gazu była tutaj kluczowa, aby osiągnąć jak najlepszy wynik.

Oprócz prób na torze, pasjonaci czeskiej motoryzacji wzięli udział w rzutach korbowodem oraz tłokiem (to panie). Nie zabrakło wspólnych pogawędek, kiełbasek z grilla i przyjacielskich porad.  

Galeria fot. Michał Jasiński